poniedziałek, 3 listopada 2014

Dlaczego wchodzę na portale plotkarskie?

Pasjami przeglądam portale plotkarskie. Bywa, że traktuję to jak obowiązkowy przegląd prasy i czytam nawet komentarze pod niusami. Moja rodzina podśmiewuje się z tego i patrzy na mnie z pobłażaniem. Zarzekają się, że oni nie... takie głupoty... nigdy w życiu! Dziwnym trafem świetnie się orientują w najnowszych plotkach - niby na zasadzie:
- tylko raz wszedłem...
- tyko to mnie zaciekawiło...
Czyli przeglądają ale w ukryciu :) Ja natomiast otwarcie się do tego przyznaję, ale czego ja tam właściwie szukam? Przecież ja sama nie plotkuję, ba, nawet brzydzę się plotami, a od rozsiewających je baboli trzymam się z daleka.
Po co więc tam zaglądam? Są dwa powody:
1. Moda - lubię sobie popatrzeć, kto gdzie poszedł w czym i pośmiać się gdy ktoś strzeli ubraniową gafę.
2. Powód, nazwijmy to - socjologiczny: ciekawi mnie co myślą inni, jak sie odnoszą do pewnych spraw, jakie są ogólne nastroje wśród tego wycinka społeczeństwa, który udziela się na forach. Stąd wiem że np. karmienie publiczne piersią jest ogromnym występkiem przeciwko moralności, duże pupy są lepsze niż płaskie, każda bez wyjątku aktorka zrobiła karierę przez łózko, Anja Rubik ma na 100 % anoreksję a zgwałcona kobieta nawet dziś może być sama sobie winna.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że autorami ogromnej większości takich wpisów są trolle internetowe ale i tak zawsze dziwi mnie negowanie oczywistej oczywistości, czyli na przykład takie sytuacje:
Pod zdjęciem oszałamiająco/klasycznie/zabójczo pięknej aktorki/piosenkarki/modelki przepięknie umalowanej i uczesanej w podkreślającej jej superzgrabną figurę kreacji od wielkiego projektanta niemal 90 % wpisów o takiej treści:
- brzydka
- gruba
- obrzydliwe kolana
- ohydne łokcie
- wygląda jak trans
dalej jest jeszcze gorzej:
- puszczalska
- szmata
- ździra
- nienawidzę jej!
a nawet tak:
- życzę jej żeby zdechła w męczarniach!
Im więcej takich wpisów było tym częściej czytałam komentarze - chciałam zrozumieć dlaczego kobiety (bo to głównie kobiety to piszą) potrafią tak nienawidzić inne kobiety, tak zawzięcie by życzyć strasznych rzeczy komuś kogo nigdy nawet nie spotkały.
Zawiść - zła i podła odmiana zazdrości, uczucie którego nie znałam, stała się dla mnie zagadką do rozwiązania. Znalazłam rozwiązanie tej zagadki ale nie na portalu plotkarskim tylko we własnym życiu.
Otóż, wyjąwszy czasy wczesnej młodości (podstawówka, liceum), gdzie większość z nas jest jeszcze lekko nieopierzona i nie wie za bardzo co z czym, byłam zawsze bardziej niż zadowolona ze swojej powierzchowności. Wysoka, zgrabna, szczupła blondynka z niebieskoszarymi oczami i długimi nogami - no kto nie byłby zadowolony? A jeszcze jak zaczęłam trenować kolarstwo - uda jak ze stali, zero cellulitu, brzuch płaski jak deska. Pewność siebie i zadowolenie z życia - 100 %. Byłam młoda, zdrowa, wolna i szczęśliwa. Potem chłopak, narzeczony, wspaniałe wesele, ciąża, dziecko i - STOP.
Skończyło się. W ciąży przytyłam jakieś 30 kilo. Już nie byłam ani młoda, ani wolna, ani szczupła, ani ładna, ani beztroska. Co prawda po porodzie "wzięłam się" ostro za siebie ale do starej wagi trochę kilogramów jeszcze zostało. To plus samotność w pustym domu na odludziu i odcięcie od dawnego życia spowodowały, że moja pewność siebie i zadowolenie z życia spadły do zera. Teraz wiem, że nie było aż tak źle ale widząc wtedy swoje odbicie w lustrze miałam na siebie tylko jedno określenie - locha.
I zdarzyło się, że mój cioteczny brat się żenił. Z miłą, sympatyczną, szczupłą i piękną dziewczyną. Na weselu cieszyłam się ich szczęściem ale zazdrościłam jej tego co ja już miałam za sobą. 
Jakiś czas potem przyszły ich zdjęcia z sesji ślubnej. Gotowałam wtedy jakąś zupę czy smażyłam dżem, pamiętam, że mieszałam w garze wielką, drewnianą łychą, spocona i zmęczona całym dniem zasuwania przy garach i małym dziecku. Na zdjęciu zobaczyłam roześmianą dziewczynę, teraz już moją bratową, w jej przepięknej sukni ślubnej od Zienia (tak, od "tego" Zienia) z tą jej talią osy, w białych, zgrabniutkich szpileczkach.
I wtedy ja - brzydka, gruba locha mieszająca łychą w garze, ubrana w wyciągnięte, poplamione dresy, z oponką na brzuchu i kudłami w miejscu włosów - poczułam to. Potężne ukłucie nienawiści. Jadowity kolec płaszczki-zawiści dziabnał mnie prosto w serce i na kilka uderzeń zmienił je w czarne serce wiedźmy. Powiem, że to był szok. Siła tego uczucia i jego bezpodstawność zadziwiły mnie. Zanim się opamiętałam nienawidziłam przez chwilę ale za to jak mocno! Nienawidziłam niczego nie winnej dziewczyny, za co? Za jej młodość, urodę, figurę, dobre życie. To trwało kilka sekund i bardzo mi się nie spodobało, wiedziałam że nie chcę tego czuć nigdy więcej w życiu. Przestraszyłam się, że teraz już zostanę takim wrednym, pełnym jadu trollem komentującym na moich ulubionych portalach wyimaginowane braki w urodzie czyichś kolan albo łokci. 
Teraz już znam to uczucie do którego myślałam, że nie jestem zdolna, wiem jak powstaje. Jak do tej pory zdarzyło się to tylko raz. Znalazłam w sobie ślad samej siebie sprzed lat i wracam do tego. Znowu lubię siebie, coraz bardziej i mam nadzieję, że moje serce już nigdy, nawet na jedno uderzenie nie zmieni się w czarne.









2 komentarze:

  1. :-) Fajnie że tak otwarcie o sobie piszesz, trzeba odwagi żeby się tak otworzyć i o sobie opowiedzieć, tak trzymaj siostra ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. a bo czasem jak mi chodzi coś po głowie to nie daje spokoju, muszę z siebie wyrzucić i opowiedzieć...

    OdpowiedzUsuń