środa, 25 marca 2015

Jak uszyć poszewkę na poduszkę na zakładkę

Uważam że poszewka na zakładkę to lepszy wybór niż poszewki z suwakami czy guzikami. Nic nie przeszkadza, nie wbija się w policzek (guziki) i włosy się w nic nie wplątują (suwak). Szyje się ją też bardzo łatwo, jeszcze łatwiej niż  prześcieradło z gumką, jedyna wada to zużycie materiału - trochę większe niż w przypadku pozostałych sposobów.



Przed szyciem należy oczywiście zmierzyć swoje poduszki czy jaśki. Ja mierzę tak, że układam centymetr równo na powierzchni poduszki bez dociskania do niej i mierzę dokładnie od jednego szwa bocznego do drugiego. Zależy mi na tym by poszewka była bardzo dopasowana, wręcz obcisła - moim zdaniem taka wypełniająca ściśle wnętrze poszewki poduszka najładniej wygląda.


Jak widać wyszło mi tu 50 cm. Drugi wymiar to 52 cm. Całkiem spora poduszka, materiał na nią nie mieścił się w kadrze więc cały tutorial przedstawię na mniejszym przykładzie - poduszki o wymiarach 10 na 15 cm.
Najpierw jednak dwie podstawowe sprawy:
Po pierwsze - materiał przed krojeniem trzeba obowiązkowo wyprasować.
Po drugie - materiały są różne, czasem wydaje się że są dobrej jakości ale po rozwinięciu z beli okazuje się, że np. na środku jest rozciągnięty i się wybrzusza, boki również bywają powyciągane. Gdy się szyje małe rzeczy to można tego nie zauważyć, natomiast przy dużych powierzchniach różnice idą w centymetry. Poszewka po uszyciu może być zwyczajnie krzywa, by tego uniknąć najlepiej mierzyć rozłożony równo materiał do powierzchni o której wiemy że na pewno ma równoległe boki i kąty proste, na przykład na wykładzinie o regularnym wzorze lub na dużym stole.
Poniżej widać jaki krzywy materiał ja miałam, tu jest równo ułożony na stole - różnica na węższym brzegu wynosiła aż 3 cm, na bokach szerszych - materiał rozciągal się o centymetr.


Tak więc, mamy przykładową poduszkę o wymiarach 10 x 15 cm. Trzeba do niej przygotować pas materiału o wysokości 10 cm i szerokości = 15 cm + 13 cm (kilka cm węższy od 15 cm zakład wewnętrzny) +10 cm (jeszcze trochę węższy zakład zewnętrzny).
Nie radzę zmniejszać szerokości zakładów zbyt mocno, z takiej poszewki poduszka będzie mocno "wyłazić". Takie proporcje zakładów są wg mnie optymalne - może dużo materiału potrzeba ale nic nie wyłazi i poszewka ładnie trzyma kształt.
Na moją dużą poduszkę o wymiarach 50 x 52 cm wymiary materiału wyglądały tak:
50 cm x (52 cm + 47 cm + 45 cm).
Do tego, na szwy należy dodać: po 3 cm z obu węższych brzegów i po 1,5 cm do brzegów szerszych.


Gdy już wytniemy materiał:


Należy zagiąć po centymetrze z każdej jego węższej strony i zaprasować:


A potem zagiąć jeszcze po dwa centymetry i również zaprasować:


Potem przeszyć obydwa te brzegi:


Tak to ma wyglądać:


Teraz trzeba ułożyć materiał lewą stroną do dołu:


I teraz najważniejsze: trzeba uważać na kolejność składania zakładów, pierwszy zaginamy zakład WĘŻSZY (ten który będzie na wierzchu poszewki)



Następnie na to zaginamy zakład SZERSZY (ten będzie w środku poszewki)



Spinamy wszystko szpilkami, żeby się przesuwało i...



... ładnie przeszywamy:



Potem obcinamy zapasy szwów na jakiś centymetr:



I zabezpieczamy brzegi, owerlokiem czy co tam mamy, ja zwykłym zygzakiem :)



I tak, to jest już gotowe!
Teraz wystarczy tylko przewinąć na drugą stronę:




 I nawlekać! (To już moja większa poduszka, właściwie jasiek):













środa, 18 marca 2015

Jak uszyć prześcieradło z gumką

 

 Uszycie prześcieradła z gumką jest zaiste prostą sprawą. Ja jednak uprościłam ją jeszcze bardziej :). 
Na początku zaleca się zwykle zmierzenie materaca, potem odmierzanie materiału... Ja po prostu radzę wyjąć materac z łóżka (jak za duży to mierzyć na łóżku), rzucić go na podłogę i przykryć tym kawałkiem materiału z którego zamierzamy szyć prześcieradło:



Trzeba tylko pamiętać by materiał ułożyć lewą stroną do góry! No i musi być wcześniej wyprasowany oczywiście.
Materac trzeba przykryć bardzo równo, ugłaskać wręcz materiał na nim i pamiętać, że minimalna długość zakładu wynosi 10 cm (chodzi o ten kawałek materiału, który  dociśnięty do materaca leży bezpośrednio na podłodze). Optymalna długość zakładu według mnie to jednak 15-20 cm.



 Następnie, tak jak pokazane poniżej, trzeba złapać róg materiału starając się utrzymać kąt 45 stopni...


... i przypiąć szpilką jak najbliżej materaca. Powtórzyć to dla pozostałych rogów.


Potem zdjemujemy wszystko uważając by nie pogubić szpilek i rozkładamy po kolei każdy róg na stole by wyrównać materiał tak by na pewno uzyskać ten 45-stopniowy kąt. Dobrze jak materiał ma regularny wzór - mi bardzo pomogły kropki :).



Potem, w miejscu gdzie była szpilka, prosto w dół rysujemy linię i po tej linii prowadzimy ścieg.


Po zeszyciu odcinamy nadmiar materiału i zygzakiem zabezpieczamy brzeg.



Jak widać, po zeszyciu dwa dolne brzegi - krótszy i dłuższy mogą być nierówne, trzeba więc dociąć jeden do drugiego:



Gdy już cały brzeg dookoła będzie równy, to trzeba go zabezpieczyć przed strzępieniem czyli znowu obrzucić zygzakiem:


Potem zagnijcie brzeg materiału na kilka milimetrów:



A potem jeszcze raz - teraz na szerokość trochę większą od szerokości gumki jaką będziecie wciągać:



Potem trzeba tylko wąsko przeszyć te założenie i w ten sposób stworzymy tunel na gumkę, którą trzeba teraz w niego wciągnąć, najlepiej przy pomocy małej agrafki:


Pamiętajcie o zostawieniu kilku centymetrów nie przeszytych by można było włożyć agrafkę w tunel.
By dobrze dopasować gumkę można przymierzyć nasze świeżo uszyte prześcieradło do materaca. Nie zawracajcie sobie głowy zeszywaniem końców gumek ze sobą - wystarczy je związać razem na porządny supeł i wciągnąć w tunel. 
I gotowe!













sobota, 14 marca 2015

Przedsionek piekła

Przedsionek piekła to poczekalnia w przychodni dla dzieci. Jak trzeba tam iść z więcej niż jednym (małym) dzieckiem i - tak jak teraz - panuje jakaś tam epidemia grypy czy innej wirusówki i przychodnia jest wypełniona chorymi dziećmi.




Wczoraj musiałam lecieć z moją dwójką do lekarza. Zawsze jestem skazana tylko na siebie ale tym razem udało mi się wyciągnąć do pomocy męża. Weszliśmy do przychodni - a tam pełno ludzi. Zarejestrowaliśmy się, numerek 16. Rozbieramy siebie i dzieciaki, ja wygłaszam już prawie odruchowo znaną na pamięć formułkę:
- Dzieńdobry, kto z państwa do doktor K.?
- Ja! - odzywa się szatynka w buraczkowej bluzce.
- To ja za panią - kwituję i siadamy wszyscy na krzesłach. Trochę dziwne że jest gdzie siedzieć ale wielu rodziców stoi blisko drzwi od gabinetu. Pewnie boją się że ktoś im się wciśnie w kolejkę.
- A ty co, ludzi nie poznajesz? - pyta mąż
- Jak to? Kogo?
- No ta dziewczyna co się jej pytałaś, przecież byłyście razem w szpitalu jak rodziłaś Lidkę. 
- Ta? - dziwię się - Ale to nie ona!
- Ona! - upiera się mąż.
- Nie ona! - upieram się ja.
- Ale ona, tylko schudła!
- No może że schudła... - zaczynam ostrożnie - może jak schudła, to może i ona, bo bardzo podobna. Wtedy, na dzień przed porodem to i na twarzy była na pewno spuchnięta. To może i faktycznie ona.
Szepczemy dalej, przyglądam się ukradkiem dziewczynie. Trzyma na rękach mocno kaszlącego i wywijającego się z nudów na wszystkie strony malucha. Wiek dziecka też się zgadza - na oko jakieś półtora roku może mieć, no i chłopak, płeć też się zgadza. 
Co myśmy wtedy przeżyły w tym szpitalu! Porodówka była na końcu korytarza, wszystko było słychać! Tego upalnego lipca dwa lata temu był szczyt urodzeń, szpital był pełen brzuchatych kobiet, co i rusz dowozili nowe. Łóżka na porodówce niemal nie stygły. I w dzień i w nocy słychać było dzikie wrzaski i "przyj, kobieto, przyj"! Od tamtej pory nie wpadłyśmy na siebie jeszcze, zastanawiam się - zagadać, nie zagadać?
Ale właśnie zaczyna się bal: "mamo piciu, mamo mniam, mamo nudzę się, nie kop taty, uważaj - brudzisz mi spodnie, nie stój na środku bo pani idzie, nie krusz herbatników, nie stukaj siostry w głowę, tato a cio to, mamo a będzie kuj kuj?, itp, itd, itp, itd, itp...." 
Gimnastykujemy się tak z dziećmi oboje, brak mi rąk do trzymania piciu, mniam, chusteczek, dziecka i torebki. Mija pół godziny. Godzina. Półtorej godziny. Wciąż dochodzą nowi rodzice z dziećmi, poczekalnia zapełnia się coraz bardziej, już nie ma gdzie powiesić kurtek. Znudzone dzieci płaczą, niektóre drą się w niebogłosy, wyrywają się rodzicom, biegają po korytarzu, wpadają na siebie, przewracają się. Rodzice, na skraju wytrzymałości psychicznej próbują to wszystko ogarnąć.
Kolejka przed nami powoli jednak topnieje. Już dziewczyna w buraczkowej bluzce stoi przy drzwiach od gabinetu. Jestem już tak skołowana, że nie wiem czy jestem za nią czy nie... Kurczę, jak jednak nie, to jak spróbuję wejść za nią to inni mnie zagryzą. Sama bym teraz zagryzła taką wpychającą się w kolejkę babę. Postanawiam szybko - zagadam do niej i podpytam jaki ma numerek. Wstaję, chwytam dziecko na ręce i szoruję do niej.
Zbieram swoją pewność siebie i zagaduję:
- Hej!
- ???
- Nie poznajesz mnie, ja ciebie też nie poznałam - szczerzę się.
- No, nie, nie poznaję... - dziewczyna odpowiada niepewnie. Kurczę, myślałam że zaskoczy ale ja się pewnie też zmieniłam.
- Rodziłyśmy razem w szpitalu w Zambrowie, prawie dwa lata temu - szczerzę się dalej, pewna teraz, że pozna mnie.
- To nie ja - ucina z pewnością dziewczyna. Rzednie mi mina. Jak to "nie ja"? Skąd ta pewność? Aha, pewnie wcale nie rodziła w Zambrowie.
- Ale, ale - próbuję coś wydukać, czuję na sobie oczy innych, wiem że słyszą każde nasze słowo i burak wypełza mi na lica.
- To pewnie moja siostra, ona rodziła dwa lata temu w Zambrowie, w Sędziwujach mieszka - ratuje mnie dziewczyna.
- No tak, w Sędziwujach - potwierdzam z ulgą ale wiem że twarz w kolorze upodabnia mi się do jej bluzki.
- My jesteśmy do siebie bardzo podobne, bez przerwy nas mylą!
Pocieszające. To jednak nie ona. Ale zonk... Rozmawiamy chwilę o jej siostrze, wracam potem na swoje miejsce opieprzyć męża że mnie wsadził na taką minę. Mimo to jest sympatycznie, szczerzymy się potem do siebie z dziewczyną  przez całą długość korytarza.
Wczoraj nie było jeszcze tak źle ale o czekaniu z dziećmi do lekarza mogłabym książkę napisać. Najgorzej było jak Lidka złamała rękę i całe popołudnie spędziłam z dzieciakami w szpitalu. Najpierw czekając na lekarza, który się godzinę spóźnił, potem na rentgen, potem znowu do lekarza, potem na zagipsowanie. W gipsowni była palarnia, więc musiałam poczekać aż się lekarze i pielęgniarki napalą do woli i jeszcze przed rentgenem wcisnęła się przede mnie baba. Darłyśmy się na siebie na korytarzu: "to ja byłam przed panią! Nie, to ja byłam przed panią!!!"  OMG, zapomnieć, zapomnieć!
Teraz miało być płynne przejście do właściwego tematu ale że się tak rozpisałam to będzie w następnym wpisie :>










środa, 11 marca 2015

Czapka na drutach dla pięciolatka

Coraz cieplej, coraz cieplej... Trzeba dzieciakom porobić lżejsze czapki (sobie już zrobiłam tutaj), bo zimówki na polarze niedługo zrobią się za ciepłe. Tak więc, rachu-ciachu i na początek powstała niebieska czapka dla starszego, o taka:






Czapka ma oczywiście odpinany pompon...



... by, na przykład, nie przeszkadzał jak trzeba będzie założyć kaptur:



Czapka oczywiście jest bezszwowa. Zwężenie góry uzyskane jest naturalnie przez zmniejszanie warkoczy. Czapka fajnie się układa na głowie i nawet lepiej niż myślałam ochrania uszy a dzięki warkoczowemu wzorowi jest taka mięsista. Pasuje do komina, który można zrobić według tego przepisu.
A jeśli chcecie przepis na tę czapkę to proszę bardzo:
 
Na czapkę potrzeba ok. 60 g (na pompon ok. 10 g włóczki - ja robiłam z trzech kolorów (mimo że ciufcia zażyczyła sobie "nebieśką") dlatego że niebieskiej już by nie starczyło na całość, no i taka bardziej pasuje do komina.
Próbka włóczki:
10 x 10 cm to 28 oczek i 40 rzędów (ja użyłam włóczki Kotek polskiej firmy Arelan).
Do tego dwa zestawy drutów pończoszniczych - ściągacz robiony jest na drutach nr 2 a cała reszta na drutach nr 3.
Czapka jest obliczona na obwód głowy 50 cm.
Na początek należy nabrać na mniejsze druty 148 oczek, przerobić pierwszy rząd, potem rozłożyć wszystko na cztery druty i przerabiać dalej podwójnym ściągaczem (czyli dwa oczka lewe i dwa oczka prawe na zmianę). 
W piątym rzędzie zmieniłam kolor i dwa rzędy (5 i 6) przerobiłam granatową włóczką. 
Cały ściągacz ma 12 rzędów, czyli w 13 rzędzie trzeba przejść na grubsze druty, dodać dwa oczka (by ilość oczek wynosiła równo 150) i zacząć wyrabiać poniższy wzór:


Wzór jest bardzo prosty, to mijające się warkocze przeplatane w jedną stronę a każda przeplotka ma miejsce w co piątym rzędzie, czyli w rzędach:
4 - (pierwsza przeplotka wyjątkowo w czwartym rzędzie)
9
14
19
24
29
34
39
44 - w tym rzędzie ma miejsce pierwsze zejście z grubości czapki - w każdym przeplatanym teraz warkoczu trzeba odjąć jedno oczko (czyli 2 oczka przełożyć na drut pomocniczy,  dwa oczka z normalnego druta przerobić razem, po czym przerobić dwa oczka z druta pomocniczego). 
Teraz częstość przeplatania warkoczy się zmienia by ładnie wyprofilować górę czapki:
- w 48 rzędzie następuje drugie zejście z obwodu czapki - w każdym przeplatanym warkoczu powtórzyć powyższy manewr. Powinno zostać 120 oczek.
- w 52 rzędzie ma miejsce trzecie zejście z obwodu - zamiast przeplatać warkocz, który ma teraz tylko 3 oczka - należy te trzy oczka przerobić razem. 
- 55 rzędzie należy powtórzyć powyższy manewr dla drugich kolumn warkoczy. Powinno zostać 60 oczek i teraz ścieg zmienia się na pojedyńczy ściągacz (jedno oczko prawe i jedno lewe na przemian).
To jest teraz dobre miejsce by manewrować długością czapki. Gdy po ukończeniu wyjdzie za krótka to można przerobić więcej rzędów do następnego kroku, gdy za krótka to odwrotnie. Ja przerobiłam tak cztery rzędy i w:
60 rzędzie - przerobiłam wszystkie oczka po dwa razem (jako pierwsze dając oczko prawe). W ten sposób zostało mi się 30 oczek, które w:
62 rzędzie znów przerobiłam po dwa razem i zostało się 15 oczek. Teraz, żeby zrobić odpinany pompon trzeba postępować dokładnie według instrukcji z tego wpisu.
Jeśli chcecie powtórzyć kolory to granatowy (oprócz ściągacza) wchodzi w 34 rzędzie, a białym trzeba przerobić 37 i 38 rząd.
To jeszcze trochę zdjęć czapki w akcji: