Z pieskiem tym musiałam się wyrobić w tydzień - bo dopiero na tydzień przed urodzinami młodszej ciufci przypomiałam sobie że na tę okazję chciałam jej zrobić szydełkową maskotkę. Zdążyłam na styk - ostatnie szwy zakładałam w dzień urodzin podczas dziennej drzemki solenizantki. Piesek jest dość duży, mocno "nabity" wypełnieniem za które posłużyły flaki z jaśka kupionego w Pepco. Robiony był podwójną nitką, na grubym szydełku i również dzięki temu jest sztywny i trzyma się prosto.
Wygląda tak:
Piesek ma obrożę z prawdziwą sprzączką a nos i oczy z guzików.
Dzięki podwójnej nitce co nadała sztywność uszy można wywijać w różne strony i tak już zostają :)
W oczekiwaniu na prezent (jakim jestem antytalentem w kuchni widać po torcie który wygląda jak kupa... czegoś, w smaku też był dyskusyjny):
Takaaaa wielka torba (została ze świąt Bożego Narodzenia)...
Jak widać, po dokładnym obejrzeniu piesek został mocno przytulony, spodobał się znaczy... :)
Wzór którym się inspirowałam wygląda tak (z braku czasu poszłam na łatwiznę i spapugowałam):
źródło: stylowi.pl |
Strasznie fajny piesio :-) pewnie nie będzie się z nim chciała rozstawać :-)
OdpowiedzUsuńJuż z nim śpi :)
UsuńPiękny pies. Gratuluję talentu.
OdpowiedzUsuńJejku, jak ze sklepu :)))
OdpowiedzUsuń