Właściwie to nie potrzebuję podkładek pod kubki bo nie mam stołów z ładnymi blatami, jednak kiedyś będę miała więc sobie je zrobiłam. Ale po co te wymówki - po prostu chciałam sobie zrobić drewniane podkładki. Takie "au naturel", ze skośnie pociętego razem z korą kawałka drzewa. Niczym nie pomalowane, z widocznymi słojami.
O własnie takie:
Zrobiłam ich sobie aż siedem:
Najbardziej podoba mi się kora - jest polakierowana półmatowym lakierem i wygląda teraz trochę jak skała:
Korą tą musiałam się nieco zająć - wiedziałam, że po wyschnięciu popęka i będzie odpadać więc świeżo "pokrojone" plastry położyłam na kaloryferze na kilka dni by podpędzić wysychanie. Wtedy właśnie kora zaczęła odstawać od drewna - przy lekkim przyciśnięciu palcami zdołałam oderwać ją prawie w całości. Dokleiłam ją następnie z powrotem zwykłym Wikolem:
Związałam to potem wszystko nicią by klej dobrze chwycił. Dosyć fajnie to wyglądało:
Do zabezpieczenia powierzchni wybrałam lakier wodny. Myślałam nad woskiem ale podobno zmienia kolor pod wpływem gorąca, olej lniany natomiast zbyt mocno przyciemnia drewno jak dla mnie. Zobaczę więc jak lakier zachowa się w zetknięciu z gorącym kubkiem. Na taki test podkładki poczekają jednak długo - na razie nie będę ich używać tylko po prostu cieszyć się że je mam!
Wow ale extra! Myślałam że po prostu ukroilas parę plastrów drewna a tu proszę jeszcze wokół, lakier, mega!
OdpowiedzUsuń